Blog część I – tacy sami, a ściana między nami

Nadszedł czas na zarybianie zbiornika. Tego dnia miałem wprowadzić przepiękną Zebrasomę rostratum. Przywiozłem ją na miejsce, szybko zabrałem się za aklimatyzację, a w międzyczasie zająłem się zbiornikiem.

Po około 40 minutach wyłowiłem pokolca z worka i wpuściłem do zbiornika. Momentalnie pojawiła się przy niej druga Zebrasoma, jej żółta kuzynka, oraz agresywnie nastawiony na nowego przybysza C.hawaiensis.

Od pierwszych chwil „Batman” – bo tak została nazwana nowa ryba, wściekle pływał po całej rafie, a dwójka prześladowców wprost za nią. Agresja z jaką miałem tutaj do czynienia to coś ekstremalnego. Po kilku godzinach rostratum miała widoczne ślady po ostrym kolcu, oraz solidnie postrzępioną płetwę grzbietową. Lusterko przyklejone do frontowej szyby zdało się jedynie na tyle, że podczas pościgu żółta stawała na moment, przeglądała się i zrywała się w momencie szukając nowego mieszkańca. Decyzja zapadła, trzeba izolować rostratum.

Przez jakiś tydzień mieszkała w pułapce i wróciła do poprzedniej kondycji. W tym czasie zbudowałem klatkę ze zwykłej siatki ogrodowej do której trafił „Żółtek” i gdzie mieszkał kilka tygodni.

Po wypuszczeniu na „wolność” Batman zadomowił się na dobre. Co kilka minut podpływał do klatki „Żółtka” na kontrolę, ale niestety nie były to przyjacielskie wizyty. Wypuszczenie drugiej ryby postawiło ją w roli przybysza. Flavescens od pierwszej chwili był pod eskortą Batmana, znowu zaczął się łomot, ryba została zdominowana totalnie. Ehhh… co za zwierzęta. Ostatecznie z kilkoma otarciami na bokach „Żółtek” znalazł sobie cichy kącik, w którym rostratum go tolerowała.

Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że obydwa osobniki się znoszą, ale do przyjaźni jeszcze długa droga.

Na końcu chciałbym wspomnieć o kolejnym mieszkańcu, który wkrótce trafi do tego akwarium. Jest to Z. gemmatum. Zastanawia mnie jak tym razem sytuacja się rozwinie. W każdym razie pułapkę i klatkę będę miał pod ręką 🙂